Sytuację tę niemal stworzył dyktator Slobodan Milošević, któremu później, w Boże Narodzenie 1992 roku, George Bush senior zagroził, że jeśli przybędzie do Kosowa w celach wojennych – co już czynił na północy byłej Jugosławii – Amerykanie będą tam, by chronić Albańczyków i inne osoby zagrożone przez Miloševicia. Pierwszym zwiastunem tego ostrzeżenia była wizyta senatora Roberta Dolla, anioła Gabriela Kosowa.
Napisane przez: Enver Hasani
W zbiorze esejów Boskie chwile ludzkościStefan Zweig zastanawia się nad granicami pisarstwa w obliczu bezpośredniego doświadczenia. Podkreśla, że pisma mają ogromną wagę w zachowaniu pamięci i przekazywaniu wydarzeń. Jednak żadne słowo pisane, nawet najdoskonalsze, nie jest w stanie w pełni oddać nastroju, emocji i atmosfery chwili, której doświadcza całe pokolenie. Wielkie wydarzenia, rozgrywające się w „boskich chwilach”, są całkowicie nieosiągalne dla literatury – pisarstwo tylko się do nich zbliża, ale nie jest w stanie odtworzyć pierwotnego dreszczyku emocji. Wiedzą to tylko ci, którzy przeżyli tamte czasy; oni, dopóki żyją, zapamiętają zbiorowy nastrój, nadzieje i oczekiwania pokolenia.
Słowa te pochodzą od człowieka, który przeżył tamten czas, słoneczny dzień 29 sierpnia 1990 roku, trzydzieści pięć lat temu, kiedy to w Prisztinie wylądował amerykański Senat pod przewodnictwem senatora Boba Dolla – amerykańskiego bohatera II wojny światowej i wybitnego męża stanu, który później został kandydatem na prezydenta USA w 1996 roku.
Ten dzień był punktem zwrotnym w drodze do wolnego i niepodległego Kosowa. Wizyta była możliwa dzięki wyważonej i akceptowalnej polityce, prowadzonej przez sześć miesięcy przez nieżyjącego już prezydenta Kosowa, dr. Ibrahima Rugovę, a przede wszystkim dzięki tytanicznym wysiłkom wielkiego orędownika sprawy albańskiej, Amerykanina pochodzenia arbereszijskiego, byłego kongresmena Josepha DioGuardiego, a także dzięki niezachwianemu zaangażowaniu licznych patriotów, takich jak Jim Xhema, Hari Bajraktari, Sami Repishti i inni. Należy podkreślić, że to właśnie ci ludzie otworzyli drzwi amerykańskiego rządu i Kongresu oraz sprowadzili albańskich przywódców Kosowa, aby złożyli zeznania o swojej sytuacji w Waszyngtonie w lipcu 1990 roku.
W wizycie w Prisztinie wziął udział również Tom Lantos, kolejny znany działacz albańskiej sprawy, a także sześciu innych senatorów Senatu USA. Pozostałych senatorów i wszystkich albańsko-amerykańskich patriotów pamięta ówczesna elita Kosowa, ci, którzy mieli okazję ich poznać; Boba Dolla wciąż pamięta i odczuwa całe Kosowo, Albańczycy, którzy w tamtym czasie byli bezlitośnie uciskani przez represyjny serbski reżim dyktatora Slobodana Miloševicia, który wprowadził w Kosowie reżim przemocy typowy dla byłych kolonii lat 50., 60. i 70. XX wieku.
Robert Doll i lądowanie Amerykanów w Prisztinie
Tego upalnego sierpniowego dnia po raz pierwszy wylądował specjalny amerykański samolot w niebiesko-białych barwach, jakby zapowiadając późniejsze barwy flagi Kosowa. Stamtąd Robert Doll udał się do hotelu „Grand”, gdzie miało się odbyć spotkanie z przywódcami Kosowa. Po drodze on i jego koledzy senatorowie widzieli jedynie policję i represyjne serbskie i jugosłowiańskie służby policyjne, a także licznych albańskich cywilów, którzy wyszli zza rogu, by ich powitać. W drzwiach hotelu spotkał się z nim Momčilo Trajković, serbski komunistyczny urzędnik reprezentujący dyktatora Slobodana Miloševicia, by powitać senatora Dolla i jego współpracowników i ironicznie oznajmić mu, że Serbia w Kosowie ma ten sam cel, co amerykańscy senatorowie – ochronę praw Albańczyków w Kosowie. Podczas gdy Trajković przemawiał z bezprecedensową pogardą, senator Doll odwrócił się do niego plecami, jakby chciał powiedzieć: „Daj spokój tym bzdurom”.
W tym czasie Albańczycy od sześciu miesięcy organizowali równoległy system życia we wszystkich sferach, podobnie jak Polacy po ostatnim rozbiorze w 1795 roku, ale oparty na aktywnym i pokojowym oporze. W tym sensie Albańczycy, nieugięci, odmawiali jakiejkolwiek integracji z ustanowionym serbskim systemem kolonialnym i gromadzili dowody brutalnych naruszeń ich wolności i praw w byłej Jugosławii. Fakty te zostały przedstawione amerykańskim senatorom przez albańskich przywódców, na czele z historycznym prezydentem Ibrahimem Rugovą, w ten upalny sierpniowy dzień.
Po wizycie amerykańska delegacja wróciła na lotnisko, gdzie ponownie powitał ją Momčilo Trajković, ikona represyjnego reżimu w Kosowie. „Wolność i demokracja nadchodzą” – powiedział Robert Doll przedstawicielowi serbskiego reżimu w Kosowie – „czy tego chcecie, czy nie; czy jesteście gotowi, czy nie, to nie ma znaczenia. Wolność i demokracja nadchodzą również tutaj, w Kosowie”. Trajković z naiwnym cynizmem powtórzył te same słowa, które podyktowali mu jego zwierzchnicy w Belgradzie: „My również jesteśmy za demokracją i wolnością”.
Te słowa senatora Dolla były wręcz prorocze, jakby były słowami przedstawiciela perskiego imperium Achemenidów, Cyrusa Wielkiego, który ogłosił Żydom wieść o ich powrocie do ojczyzny i odbudowie Drugiej Świątyni. W ten upalny sierpniowy dzień senator Doll przekazał orędzie anioła Gabriela, mówiąc albańskim przywódcom w hotelu „Grand”, że powinni pozostać w Kosowie ze swoim ludem, ponieważ demokracja i wolność przyjdą również po nich; powinni pozostać w Kosowie, aby budować „swoją świątynię”, co oznaczało budowanie równoległego życia, pokojowego i bez przemocy, odrzucając jednocześnie jakąkolwiek integrację z represyjnym systemem serbskim.
Kosowski „Anioł Gabriel” zasugerował, że Ameryka będzie współpracować z Serbią, ponieważ był to początek Pax americanaSłowa te napełniły dusze Albańczyków nadzieją i zachęciły wszystkich do podążania drogą pokojowej samoorganizacji, aby stawić opór serbskiemu reżimowi wprowadzonemu w Kosowie.
Rugova, mit w trakcie tworzenia
Wśród przywódców Kosowa, lider Ibrahim Rugova wyróżnił się tego dnia nie tylko sposobem przedstawienia katastrofalnej sytuacji w zakresie wolności i praw człowieka, ale także tolerancją wobec rozmówców i samej delegacji kosowskiej, której przewodził. Ten ostatni, kilkakrotnie w trakcie spotkania, był proszony o zabranie głosu i pokazanie, podobnie jak on, katastrofalnej sytuacji Albańczyków w rozpadającej się Jugosławii.
Albańczycy domagali się niepodległości Kosowa w ramach Federacji Jugosławii, która – jak sądzono – wciąż istniała. Kiedy Doll zapytał ich, czy zgadzają się z tym stanowiskiem, które przywódca Ibrahim Rugova przedstawił senatorowi na piśmie, wszyscy jednogłośnie potwierdzili to samo. Publicznie postrzegano to jako bezwarunkowe poparcie Ameryki dla Rugovy i pokojowej drogi, którą podążał.
Do tego czasu istniały poważne wątpliwości co do drogi, którą należy podążać. Wizyta amerykańskich senatorów, z Robertem Dole’em na czele, ostatecznie rozwiała wszelkie dylematy co do tego, czego Ameryka, nasza jedyna nadzieja, pragnęła wówczas i dziś. Pragnęła lojalnych sojuszników na Bałkanach, którzy promowaliby demokrację i wolność, a nie przemoc i wykluczenie etniczne, rasowe, religijne, językowe i inne. Ta wizyta była punktem zwrotnym w budowaniu mitu o Rugovie. Jego polityczni rywale później mieli go zwalczać i wielokrotnie atakować właśnie w tym punkcie – na drodze, którą podążał nieżyjący już Rugova.
Mit o Rugovie, który utrwalił się tego dnia, był konsekwencją, a nie przyczyną wizyty Roberta Dole'a w Kosowie. Powód tej wizyty był głębszy: delegacja ta miała na celu przekazanie idei Pax americana, który był w powijakach i w przeciwieństwie do Pax Romana, Pokój islamski, Pax Mongolica i inni pax, nie zamierzali polegać na sile, z wyjątkiem sytuacji koniecznych. Sytuację tę niemal stworzył dyktator Slobodan Milošević, któremu później, w Boże Narodzenie 1992 roku, George Bush Starszy zagroził, że jeśli przybędzie do Kosowa w celach wojennych – co już czynił na północy byłej Jugosławii – Amerykanie będą tam, aby chronić Albańczyków i innych, którym Milošević zagroził. Pierwszym zwiastunem tego ostrzeżenia była wizyta senatora Roberta Dolla, anioła Gabriela Kosowa.
Wielu z tych, którzy wzywali do wojny w Kosowie przed porozumieniem z Dayton, nie rozumiało amerykańskiej strategii, którą senator Dole nakreślił w ten upalny sierpniowy dzień. Strategia ta obserwowała rozwój projektu Wielkiej Serbii: w miarę jego rozwoju Amerykanie wyprzedzali go i stopniowo go niszczyli, aż do zakończenia wojny w 1999 roku. Dayton był pierwszym poważnym punktem zwrotnym. Kiedy Slobodana Miloševicia zapytano w Dayton, czy zaakceptowałby całkowite wycofanie wojska i policji z Kosowa, jak opowiada jeden z jego ówczesnych podwładnych, Nikola Šainović, odpowiedział, że nigdy nie mógłby się na coś takiego zgodzić. Kiedy to się stało w czerwcu 1999 roku, Milošević prawdopodobnie doskonale zrozumiał przesłanie senatora Boba Dole'a do Momčilo Trajkovicia, że wolna demokracja nadejdzie, niezależnie od tego, czy Serbowie tego chcą, czy nie. Organizacja zbrojnego oporu wyzwoleńczego przez UÇK okazała się samoobroną, podobnie jak dążenie do pokojowej wojny i samoorganizacja Albańczyków w przededniu upadku byłej Jugosławii. Wszystko to przyszło naturalnie dzięki śledzeniu orędzi senatora Roberta Dolla, które były prorocze i napełniały serca każdego Albańczyka nadzieją, w czasach, gdy na horyzoncie widniały jedynie krew i przemoc etniczna.
Dlatego też, gdy dziś zagraniczni turyści odwiedzają stolicę Kosowa i widzą popiersie oraz jedną z głównych ulic noszącą imię senatora Boba Dolla, doświadczają jedynie ułamka nastroju, emocji i atmosfery, jakie panowały wówczas, gdy Kosowo po raz pierwszy powitało w swoich progach wielkiego amerykańskiego przyjaciela.
(Autor jest pierwszym prezesem Trybunału Konstytucyjnego oraz profesorem prawa i stosunków międzynarodowych)